Po odwiedzinach przyjaciółki włączyłam swoją ulubioną
płytę z muzyką. Następnie ogarnęłam dom. Sprzątnęłam filiżanki, umyłam je, odkurzyłam i pościerałam kurze.
Gdy skończyłam, wyłączyłam odtwarzacz. Wyciągnęłam z
tylnej kieszonki szortów komórkę i wybrałam numer do mamy. Dowiedziałam się, że
za dwie godziny kończy służbę. Poinformowałam ją, że mogę bardzo późno wrócić do
domu, więc niech na mnie nie czeka, po czym się rozłączyłam. A
tymczasem zabrałam się za obiad dla niej.
Godzinę później obiad był gotowy – pyszna lasagne
siedziała w piekarniku i czekała na odgrzanie. A ja wreszcie zaczęłam szykować
się do wyjścia. W wampirzym tempie znalazłam się w sypialni. Wyciągnęłam z
szafy czarną, obcisłą, koronkową sukienkę i zabrałam ją do łazienki. Bardzo
szybko oswobodziłam się z ubrań i bielizny, wchodząc pod prysznic. Odkręciłam
kurek z wodą, pozwalając by strużki ciepłej cieczy odświeżyły moje ciało.
Wyszłam, owinięta ręcznikiem. Na suche ciało nałożyłam balsam, który wtarłam w
skórę. Założyłam sukienkę i wyprostowałam włosy (na co rzadko sobie pozwalam).
Pomalowałam delikatnie rzęsy czarną
maskarą, a na usta nałożyłam matową pomadkę. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Wyszłam z łazienki, łapiąc pospiesznie jedną z mniejszych torebek i zeszłam po schodach do holu. Założyłam czarne koturny z małą kokardką na czubkach w tym samym kolorze. Uniosłam perfumy i użyłam ich w kilku miejscach. Ostatecznie spojrzałam w lustro, po czym wyszłam z domu, starannie go zamykając. Na szczęście miałam tylko kawałeczek do strumyka, więc nie musiałam się spieszyć.
Na miejscu byłam przed godziną siedemnastą. Poczułam znajomy
zapach za plecami i uśmiechając się szeroko, odwróciłam się twarzą do niego.
Wpadłam w gorące ramiona wilkołaka, w które już tak dawno nie było mi dane się
wtulać.
Moje dłonie powędrowały w stronę jego burzliwych włosów, tym samym złączając nasze usta w
pocałunku. Pocałunek trwał krótko, gdyż chwilę później odsunął się ode mnie, ujął moje dłonie i
zaprowadził bliżej strumyka. Trochę zmieszana tym zachowaniem poszłam za nim, próbując wytłumaczyć sobie jego niewylewność przy pocałunku. Usiedliśmy na jednym z
kamieni, które okalały drzewa. Spojrzałam na niego. Wpatrywał się gdzieś w dal.
Przechyliłam jego głowę w moją stronę, po czym spytałam:
-Co jest?
Westchnął.
-Tyler?
-Musimy porozmawiać... - wreszcie odparł.
Spojrzałam na niego. Czyli już wie?
-Tyler, ja…
-Pozwól, że ja zacznę – przerwał mi – Przyjechałem tu, bo
chcę w pełni zakończyć pewien rozdział swojego życia i zacząć nowy...
Czyżby chciał mi się... To, co usłyszałam później, zabiło mnie po raz drugi.
-...Nie mam zbyt dużo czasu, bo za godzinę opuszczam miasto. Pamiętasz, jak Klaus zabronił mi wracać do Mystic Falls? Zagroził, że inaczej mnie zabije. Obiecałem ci, że nie będę o tobie myślał, zapomnę cię, ułożę sobie życie na nowo? Że przestanę cię kochać?
Czyżby chciał mi się... To, co usłyszałam później, zabiło mnie po raz drugi.
-...Nie mam zbyt dużo czasu, bo za godzinę opuszczam miasto. Pamiętasz, jak Klaus zabronił mi wracać do Mystic Falls? Zagroził, że inaczej mnie zabije. Obiecałem ci, że nie będę o tobie myślał, zapomnę cię, ułożę sobie życie na nowo? Że przestanę cię kochać?
Cała krzyczałam w środku. O czym on mówi... Czym prędzej wyswobodziłam się z jego objęć.
-Masz tu jakąś ukrytą kamerę czy co? To miał być żart, tak? - zapytałam, nic z tego nie rozumiejąc.
Czekałam na jakąkolwiek oznakę kawału, ale jego oczy nadal pozostały zimne, a jego puls się nie zmienił.
-Masz tu jakąś ukrytą kamerę czy co? To miał być żart, tak? - zapytałam, nic z tego nie rozumiejąc.
Czekałam na jakąkolwiek oznakę kawału, ale jego oczy nadal pozostały zimne, a jego puls się nie zmienił.
Odsunęłam się od niego, po czym wymierzyłam dość silne uderzenie w
policzek, za który nawet się nie dotknął, chcąc zachować resztki godności. Spojrzałam mu w oczy.
-Co z tobą jest nie tak? Nie było cię kilka miesięcy, a teraz
przyjeżdżasz tu, oznajmiając mi, że już mnie nie kochasz?! A ja… jak
głupia czekałam na ciebie – poczułam gorące łzy na policzkach – Dzwoniłam, pisałam, a ty
nawet nie raczyłeś dać znaku życia. Co ty sobie do cholery myślałeś?! –
wybuchłam.
-Przepraszam... – wyszeptał, spuszczając wzrok.
Podszedł do mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu. Szybko ją
zrzuciłam. Potarł kostki swoich dłoni, po czym zniknął.
Czułam przeszywający ból od środka. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać, osuwając się z kamienia. Tak bardzo cieszyłam się, widząc go. Pomyśleć, że.. Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Zakryłam twarz dłońmi, nie starałam się nawet dusić łez.
Czułam przeszywający ból od środka. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać, osuwając się z kamienia. Tak bardzo cieszyłam się, widząc go. Pomyśleć, że.. Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Zakryłam twarz dłońmi, nie starałam się nawet dusić łez.
***
Obudziłam się. Szybko poderwałam się z łóżka. Swojego łóżka. Jak ja się tu znalazłam? Dopiero po chwili zauważyłam siedzącą obok mnie mamę, patrzącą na mnie tak, jakby zobaczyła ducha.
Obudziłam się. Szybko poderwałam się z łóżka. Swojego łóżka. Jak ja się tu znalazłam? Dopiero po chwili zauważyłam siedzącą obok mnie mamę, patrzącą na mnie tak, jakby zobaczyła ducha.
-Mamo… - szepnęłam.
-Tak? - spytała, podnosząc się natychmiast z miejsca i podchodząc do mnie.
Spojrzałam na swoje dłonie, a potem nogi i uświadomiłam sobie, że jestem cała brudna.
-Pójdę się odświeżyć i pogadamy, dobrze? – uśmiechnęłam
się łagodnie do mamy.
W odpowiedzi pokiwała głową. Wstałam z łóżka, zmierzając
ku łazience. Przed wejściem odwróciłam się do mamy i zapytałam:
-Kto mnie znalazł i przyniósł do domu?
Usłyszałam tylko jedno, krótkie imię – Klaus.
-----------------------------------------------------
Przeczytane? Skomentuj, proszę :)
Jest to dla mnie wielką motywacją do pisania kolejnych rozdziałów.
Jestem chora, więc rozdział nie jest zbyt dobry ;/
Jestem chora, więc rozdział nie jest zbyt dobry ;/
Przepraszam, że tak mało Klausa, niedługo sytuacja się rozwinie. ^^